Coraz większe trudności ze znalezieniem pracy mają osoby z dyplomem. Najczęściej poszukiwanymi pracownikami są teraz osoby o niskich kwalifikacjach w przemyśle, budownictwie i rolnictwie - tak wynika z badań Narodowego Banku Polskiego.
Około 70 proc. nowych miejsc pracy jest bezpośrednio związanych z produkcją. Zwiększa się natomiast liczba bezrobotnych z wyższym wykształceniem. Uczelnie w dalszym ciągu opuszcza zbyt wielu socjologów, historyków, politologów czy speców od marketingu i zarządzania. W tej chwili firmy już ich nie potrzebują, ponieważ rynek jest nasycony takimi specjalistami.
Na ten moment osoby kończące studia mają największe szanse na zatrudnienie w służbie zdrowia i edukacji oraz w usługach. Specjaliści z branży IT również mogą spać spokojnie i nie martwić się o swoją przyszłość.
Szacuje się jednak, że już za pięć lat deficyt informatyków, zwłaszcza programistów, może wynieść nawet 30 proc. (PAP)