Pracujący Polacy w Holandii

Dział: praca.studentnews.pl

Holenderskie firmy nie rezygnują z zatrudniania pracowników z Polski, wręcz przeciwnie. Według Netherlands Council for Trade Promotion do 2015 w Holandii będzie pracować ponad 240 tys. Polaków. To prawie dwa razy tyle, ile obecnie. I chociaż politycy chętnie pozbyliby się „tańszej” siły roboczej to jednak sprzeciwiają się im pracodawcy, dla których Polak w firmie to nie tylko oszczędność, ale i solidność – przekonują eksperci rynku pracy.

Holenderskie firmy nadal poszukują w Polsce fachowców z uprawnieniami - przede wszystkim cieśli, spawaczy, rzeźników, operatorów wózków widłowych czy operatorów frezarek. Coraz częściej patrzą także w stronę polskich specjalistów z wyższym wykształceniem. Do 2015 roku w Niderlandach będzie wolnych ponad 500 tys. miejsc pracy, z czego 300 tys. dla absolwentów uczelni wyższych, w tym także fachowców z Polski, których wciąż w Holandii jest jak na lekarstwo - czytamy w raporcie Nederlandse Arbeidsmarkt 2011-2015.


Racjonalnie myślące firmy


Politycy mówią jedno, a holenderski rynek pracy drugie. Ten drugi zdaje się być rozsądniejszy, bo firmy ani myślą pozbywać się pracowników znad Wisły. - To, co spotyka obecnie Polaków pracujących w Holandii przypomina reakcje na bezrobocie wśród emigrantów z Maroka czy Turcji, którzy od lat żyją na rządowym garnuszku, korzystając z zasiłków, opieki socjalnej czy zasiłków rodzinnych. Niestety w tym przypadku politycy źle trafili szukając winnych - mówi Artur Ragan, rzecznik prasowy Work Express, agencji pracy tymczasowej.


Według danych Work Express, w Holandii pracuje dziś około 150 tys. pracowników z Polski. Aż 85 proc. emigrantów zatrudnionych w tamtejszych firmach to Polacy. Stopa bezrobocia wśród Polaków sięga natomiast zaledwie 5 proc. - podaje portal depers.nl. Co więcej, według NCTP dzięki Polakom gospodarka Holandii rozwija się o 0,31 proc. rocznie. Nie jesteśmy też ciężarem społecznym, większość pracowników tymczasowych wraca do kraju po 13 miesiącach. Aż 60 proc. po zaledwie 4 - wyliczyła ABU (holenderskie Stowarzyszenie Agencji Pracy Tymczasowej).


- Od czasu otwarcia rynku pracy, holenderscy pracodawcy cenią w Polakach przede wszystkim wszechstronność. Polski specjalista potrafi zrobić kilka rzeczy na raz, najlepszymi przykładami są polscy specjaliści budowlani, umiejący wykonywać kilka różnych typów robót - holenderski spawacz jest wykwalifikowany w jednym kierunku i tego się trzyma. Ponadto Polacy są elastyczni czasowo (co również wynika z faktu, że jako pracownicy tymczasowi są bardziej dyspozycyjni niż ich holenderscy koledzy z "rodziną u boku"), w związku z czym częściej podejmują nadgodziny. Poza tym Polacy nie wybrzydzają, nie boją się ciężkich prac mając świadomość, że stoi za tym dobra płaca, potrafią się szybko dostosować do istniejących warunków i łatwo się uczą. Polacy często podejmują się prac, których odmawiali inni emigranci. W ten sposób staliśmy się dominującą siłą roboczą w branży budowlanej i logistyce. W sumie liczymy się dziś aż w 5 branżach, podejmując się często prac, z których rezygnowali Holendrzy, Marokańczycy czy Turcy - mówi Artur Ragan.


Polski "dres" kontra złota rączka


Skąd więc negatywna opinia na temat Polaków? Zdaniem ekspertów rynku pracy, Polacy stali się kozłami ofiarnymi, których potrzebował holenderski rząd do swojej polityki antykryzysowej. - Same firmy oceniają pracowników z Polski bardzo dobrze i nieustannie zgłaszają się do polskich agencji pracy tymczasowej po kolejnych. Jednak liczba emigrantów w Holandii, a także procentowy ich udział w rynku pracy, sięgający dziś aż 30 proc., sprawia, że Holendrzy nie radzą sobie z tą sytuacją. Zwłaszcza, że wielu obcokrajowców to bezrobotni będący na utrzymaniu państwa, a tego kryzysowa ekonomia Holandii nie wytrzymuje. Odbija się to rykoszetem na tych nacjach, które podejmują się każdej pracy. W efekcie tego pokutuje negatywny wizerunek polskiego pracownika: awanturniczego "dresa" i bezrobotnego lenia, osoby bez wykształcenia, nie znającej języka, która przyjechała jedynie szybko się dorobić w pracy sezonowej. Tymczasem realia wyglądają zupełnie inaczej - mówi Ragan.


Dziś ponad 55 proc. osób wyjeżdżających do pracy w Holandii to kobiety. Znajdują one zatrudnienie w dużej mierze w branży medycznej, rolnictwie i produkcji. Z kolei mężczyźni pracują na budowach i w magazynach. 73 proc. polskich pracowników ma umowy na okres 1,5 roku w oparciu o umowy na pracę tymczasową, 23 proc. umowy na czas określony - wylicza ABU. - Polacy coraz częściej do Holandii wyjeżdżają poprzez agencje pracy tymczasowej, które w Polsce rekrutują dla holenderskich firm, przeprowadzają wstępną selekcję i zatrudniają. Od kilku lat spada więc liczba Polaków jadących do pracy na dziko, co jest ogromnym problemem tamtejszego rynku pracy, bardzo atrakcyjnego zarówno dla emigrantów z zachodu, jak i ze wschodu - mówi przedstawiciel Work Express.


Stos ofert z Holandii


Wizerunek pracowników tymczasowych od kilku lat poprawiają agencje pracy tymczasowej, przez sito których przechodzą Polacy wyjeżdżający do Holandii. W efekcie czego, w ostatnich miesiącach nie obserwuje się spadku zainteresowania polskimi pracownikami. - Lista fachowców, których poszukuje się w Polsce wciąż jest bardzo długa i wszystko wskazuje na to, że najbliższych latach będzie się ona raczej wydłużała. Polski rynek pracy jest jednym z nielicznych, z którego Holendrzy samodzielnie rekrutują Polaków do siebie - mówi.

- Nie brakuje ofert pracy dla spawaczy, malarzy, mechaników, elektryków, hydraulików czy monterów. Coraz częściej jednak rosną wymagania. Firmy oczekują od Polaków uprawnień, a także znajomości języka angielskiego lub niemieckiego w stopniu komunikatywnym. Na bieżąco jest zapotrzebowanie na pracowników magazynów, produkcji, jak również w rolnictwie - wylicza Ragan. Ponadto sprawdzając kwalifikacje kandydata do pracy już w Polsce pomaga poprawić wizerunek polskiego pracownika. A ten psuły przypadkowe osoby, które wyjechały do pracy bez kwalifikacji, znajomości języka, szukając szczęścia.


Więcej szans na pracę po powrocie


Pracownicy wracający z Holandii mają także większe szanse na zatrudnienie w Polsce. - Standardy pracy na zachodzie ciągle są wyższe niż u nas w Polsce. I nie chodzi tylko o dyscyplinę pracy, ale także o bezpieczeństwo. Dlatego pracodawcy, którzy mają do wyboru zatrudnienie kogoś, kto na tym samym stanowisku pracował np. w Holandii i kogoś, kto ma doświadczenie w pracy krajowej, wybiorą tego pierwszego - mówi Artur Ragan. A najwięcej szans na zatrudnienie po powrocie z zagranicy mają pracownicy magazynów czy operatorzy wózków widłowych. Dużo ofert jest także dla budowlańców.


ostatnia zmiana: 2012-03-24
Komentarze
Polityka Prywatności