Warszawa, 25 lipca 2018 r. – Stopa bezrobocia rejestrowanego według GUS spadła w maju do poziomu 6,1 proc., podczas gdy jeszcze pięć lat temu wynosiła ponad 13 proc. Przez dwie i pół dekady po transformacji gospodarczej przyzwyczailiśmy się do wysokiej stopy bezrobocia i tym samym rynku pracodawcy.
Zatrudniający mogli wybierać między kandydatami, co przez długi czas ograniczało wzrost płac, ale także usztywniało wiele stosunków pracy. W ostatnich trzech latach sytuacja na rynku uległa istotnej zmianie. Mam wrażenie, że jeszcze nie wszyscy rozumieją, w jaki sposób może to wpłynąć na rozwój firm, a w konsekwencji także na wzrost gospodarczy całego kraju – ocenia Julia Patorska, Lider zespołu ds. analiz ekonomicznych, Deloitte.
Wyzwania demograficzne
Julia Patorska Liderka zespołu analiz ekonomicznych Deloitte |
Demografia a wzrost gospodarczy
Wieloletni już spadek liczby urodzeń – zapoczątkowany w latach osiemdziesiątych – powoduje, że w wiek rozrodczy wchodzą coraz mniej liczne roczniki, które dodatkowo mają relatywnie mniej dzieci niż wcześniejsze pokolenie. Polska jest w tak trudnym momencie rozwoju demograficznego, że nawet wzrost współczynnika dzietności, do poziomu gwarantującego prostą zastępowalność pokoleń (2,1-2,15), nie umożliwi odwrócenia tych procesów w krótkim czasie. Starzenie populacji znajdzie odzwierciedlenie w zmianach struktury ludności według funkcjonalnych grup wieku, z czego najistotniejsze, z punktu widzenia wzrostu gospodarczego, będą zmniejszenie potencjalnych zasobów pracy, (czyli osób w wieku produkcyjnym) oraz wzrost liczby ludności w wieku emerytalnym.
Produktywność, jako drugi komponent wzrostuPKB – jako jeden z podstawowych mierników efektów pracy społeczeństwa w danym kraju – jest zależny nie tylko od zasobów pracy, ale także ich jakości. To nic innego jak średnia wydajność odnosząca się wprost do produktywności. Iloraz tych dwóch czynników (zasobów pracy i produktywności) determinuje wielkość produktu krajowego brutto. Im szybszy wzrost obu czynników w określonym czasie, tym szybszy wzrost PKB. W sytuacji, kiedy czynniki te pozostają w stagnacji, lub co gorsza maleją (niekorzystny trend demograficzny), wzrost gospodarczy nie jest możliwy. Co więcej, w skrajnie niesprzyjających warunkach gospodarka może nawet się kurczyć, (co oznaczałoby spadek PKB).
Niestety w Polsce wciąż średni poziom produktywności odstaje od poziomu notowanego w państwach najbardziej rozwiniętych. Luka produktywności mierzona jest wydajnością pracy, ale poza zdolnościami pracowników jest ona również zależna od takich czynników jak: nakłady kapitału, poziom techniczny czy korzyści skali. Rozmiar tej luki między Polską a średnią unijną to prawie 40 proc. Z kolei względem Niemiec czy USA – ponad 50 proc.
Wyzwanie czy szansa?
O tym, że jest ciężko mówią sami przedsiębiorcy. Brak rąk do pracy ogranicza bezpośrednio możliwości rozwoju firm. Nie możemy spodziewać się, że inwestycje będą realizowane zgodnie z planami, bo zwyczajnie nie ma ich kto przeprowadzić. Prognozy dotyczące otwierania nowych placówek, oddziałów są odkładane, bo nawet w mniejszych miastach brakuje pracowników. To jest ten element równania odnoszący się do ilościowych zasobów pracy. Czy jest jakaś pozytywna strona tego zjawiska?
Obserwowane zmiany w stosowanych technologiach wpływają na modyfikacje procesów produkcyjnych, które w coraz większym stopniu polegają na automatyzacji i robotyzacji. W efekcie wykorzystanie prostej (i taniej) pracy w procesach produkcyjnych traci stopniowo na znaczeniu. Może to uwalniać siłę roboczą, umożliwiając jej przepływ do sektorów, w których technologie będą miały mniejsze znaczenie (np. usługi). I tutaj dochodzimy do aspektów jakościowych oraz wpływania na produktywność pracy. Młodzi na rynku pracy już to rozumieją. Zgodnie z badaniem przeprowadzonym na Milenialsach (2018 Deloitte Millennial Survey), niemal połowa respondentów twierdzi, że trendy związane z Przemysłem 4.0 odciążą ich pracę z nudnych czynności i pozwolą się skupić na bardziej kreatywnych zadaniach.
Praca domowa do odrobienia
Bez wątpienia sporo też jest do nadrobienia u samych pracodawców. Nie wszyscy menedżerowie rozumieją tę zmianę i nie potrafią się jeszcze do niej dostosować. Wyniki badania Deloitte Millennial Survey wskazują, że młodzi na rynku pracy są bardziej świadomi tych zmian. Nie chcą się wiązać sztywno z pracodawcą i szukają takiego miejsca pracy, które będzie im odpowiadało. Choć wynagrodzenie nadal pozostaje kluczowym kryterium wyboru pracodawcy (81 proc. respondentów w Polsce), to warto zauważyć, że na drugim miejscu jest kultura organizacyjna (56 proc. respondentów w Polsce).
Dwóch na trzech respondentów, którzy ocenili swoje miejsce pracy, jako sprzyjające różnorodności, deklaruje, że są gotowi pozostać ponad 5 lat w obecnym miejscu. Dla porównania, taką samą chęć wyraził tylko jeden na trzech milenialsów, którzy postrzegali swojego pracodawcę, jako niedbającego o różnorodność. Biorąc pod uwagę ograniczoną podaż pracy, warto zatem lepiej poznać swoich potencjalnych pracowników i próbować stwarzać im warunki dla nich korzystne. Może to wpłynąć na powodzenie planów rozwojowych firmy, a w dalszym czasie na przyczynianie się do wzrostu PKB, mimo ogromnych wyzwań demograficznych, których jesteśmy świadkami.
Julia Patorska
Lider zespołu analiz ekonomicznych Deloitte
Komentarz branżowy:
Renata Prys Dyrektor HR McDonald’s Polska |