Blue collar pilnie poszukiwany

Dział: praca.studentnews.pl

Pomimo wysokiego bezrobocia w Polsce, coraz więcej pracodawców narzeka na problem ze znalezieniem odpowiednio wykwalifikowanego pracownika. Największe trudności mają przedsiębiorcy poszukujący fachowców o kwalifikacjach technicznych, np. spawaczy. Za problem ten jest odpowiedzialny obecny wizerunek rodzimego szkolnictwa zawodowego oraz fale emigracji zarobkowych. Jak inne kraje zachęcają młodych ludzi do kształcenia zawodowego i technicznego? Czy zatrudnienie tymczasowe może być rozwiązaniem problemu dysproporcji na rynku pracy?

Tegoroczny ranking "Idealni Pracodawcy 2014" opublikowany przez firmę doradczą Universum pokazuje, że najwięcej studentów chciałoby podjąć zatrudnienie w mediach i reklamie, bankowości oraz instytucjach naukowych. Jednak to nie pracownicy umysłowi są najbardziej poszukiwani na rynku pracy. Według analizy przeprowadzonej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w 2013 r. najbardziej pożądaną grupą zawodową są tak zwane "niebieskie kołnierzyki" (ang. blue collar workers), czyli wykwalifikowani pracownicy fizyczni.

Obraz edukacji zawodowej w Polsce

Wyniki badań Ministerstwa potwierdzają eksperci z agencji zatrudnienia. - Wiele ofert pracy czeka na spawaczy, dekarzy, operatorów wózków widłowych, elektryków czy teleinformatyków. Niezbędne są do tego jednak dodatkowe uprawnienia bądź certyfikaty potwierdzające zdobyte kwalifikacje - wskazuje Katarzyna Rydzewska, dyrektor zarządzająca Grupy Job (Upright Group).

Dlaczego zatem, mimo wyraźnego zapotrzebowania rynku, cały czas brakuje odpowiednich pracowników? Powodem są między innymi niekorzystne stereotypy związane z wizerunkiem szkolnictwa zawodowego w Polsce. Wciąż jeszcze duża część społeczeństwa wybiera kształcenie ogólne oraz ulega "modzie" na studiowanie, co skutkuje spadkiem popularności kształcenia zawodowego. Panuje również przekonanie o braku szans na rozwój czy dobrze płatną pracę w przyszłości dla absolwentów szkół zawodowych. W efekcie powoduje to brak chęci, szczególnie wśród dobrych uczniów, do podjęcia nauki w takich szkołach.

Wbrew powszechnym opiniom, nauka w zawodówce nie zamyka jednak możliwości dalszego kształcenia. Ambitni uczniowie mogą kontynuować naukę w liceum, a następnie na uczelni wyższej, będąc przy tym w o wiele bardziej komfortowej sytuacji niż kończący licea ogólnokształcące. Już na tym etapie mają oni konkretny, wyuczony zawód.

Popyt na polskich fachowców za granicą

Część absolwentów z zawodem podejmuje zatrudnienie w Polsce, jednak wielu znających języki obce wyjeżdża do pracy za granicę. Po tym, jak państwa Unii Europejskiej otworzyły swoje rynki dla nowych członków Wspólnoty (w tym Polski), niedobór blue collars w naszym kraju jeszcze się

pogłębił. Według zeszłorocznego raportu GUS, już ponad 2 miliony Polaków przebywa za granicą co najmniej 3 miesiące. - Popularne miejsca docelowe polskich robotników to na przykład Holandia czy Niemcy. Szacuje się, że niemieckiej gospodarce brakuje nawet 400 tysięcy wykwalifikowanych robotników. Nie dziwi fakt, że nasi sąsiedzi intensywnie zabiegają o specjalistów z Europy Środkowo-Wschodniej - mówi Katarzyna Rydzewska.

Coraz większym zainteresowaniem zaczynają cieszyć się też rynki pracy we Francji i Belgii. Kraje te bardzo chętnie zatrudniają polskich fachowców - murarzy, dekarzy, elektryków, czy stolarzy. Polski hydraulik we Francji stał się nieformalnym symbolem pracujących emigrantów, ale też zwrócił uwagę na fakt, że usługi polskich specjalistów cieszą się za granicą sporym uznaniem. Popyt zagraniczny nie wpłynął jednak na wzrost liczby młodych ludzi kształcących się w zawodówkach czy technikach. Według danych z najnowszego spisu powszechnego, odsetek osób z wykształceniem zawodowym zmniejszył się z 23,2% w 2002 r. do 21,7% w roku 2011.

A może praca tymczasowa?

Obecny system szkolnictwa, struktura wykształcenia społeczeństwa oraz emigracje zarobkowe polskich robotników spowodowały znaczące braki w zakresie wykwalifikowanych pracowników fizycznych. Nie zmniejszyła się za to liczba ofert zatrudnienia w tym sektorze, w tym zatrudnienia na czas określony.

Czy obecni gimnazjaliści powinni zatem poważnie rozważać kształcenie zawodowe? - Oczywiście nie wszyscy. W sektorze zatrudnienia, podobnie jak w każdym innym, musi być zachowana równowaga. Na rynku potrzebni nam są zarówno menedżerowie, finansiści i specjaliści od marketingu, jak i elektrycy, glazurnicy, czy dekarze - mówi Katarzyna Rydzewska. - Najważniejsze jest jednak stałe inwestowanie w rozwijanie swoich umiejętności i kwalifikacji. To znacząco zwiększy szanse na rynku pracy, w każdym zawodzie - dodaje.

Jak podkreślają eksperci Grupy Job, praca tymczasowa może stanowić korzystne rozwiązanie również dla bezrobotnych absolwentów liceów ogólnokształcących i uczelni wyższych. Dostępność kursów i szkoleń ułatwia przekwalifikowanie się i nabycie nowych, potrzebnych umiejętności. - Nawet jeżeli zatrudnienie w hali magazynowej nie jest marzeniem ambitnego magistra, to dzięki temu pokazuje, że jest pracowity i gotowy podjąć się każdego zadania. Aktywność zawodowa zawsze wygląda lepiej w oczach rekruterów niż wielomiesięczna lub wieloletnia luka w CV - przekonuje Katarzyna Rydzewska. - Wielu naszych pracowników pracuje tymczasowo nawet przez rok, po czym zostają zatrudnieni na stałe przez naszych klientów. Pokazuje to, że praca tymczasowa może stać się szansą na trwałe wyjście z bezrobocia - dodaje.

Pomocne mogą być również działania samych przedsiębiorców. Zamiast bezskutecznie szukać kandydatów o określonych kwalifikacjach, powinni spojrzeć przychylnym okiem na osoby bez umiejętności, ale za to z potencjałem i chęcią do ich przyswojenia. Samodzielne szkolenie pracowników pozwoli na dopasowanie ich umiejętności ściśle do potrzeb danej firmy.

Problem braku fachowców stał się już na tyle poważny, że MEN we współpracy ze szkołami zawodowymi postanowił aktywnie zadziałać na rzecz zmiany ich wizerunku. W kampanii społecznej "Szkoła zawodowa szkołą pozytywnego wyboru" znany kierowca rajdowy, Leszek Kuzaj, zachęca młodych ludzi, by wybrali szkołę zawodową i kształcili się na mechanika samochodowego. Specjaliści mają nadzieję na zwiększenie dzięki temu zainteresowania nauką w zawodówkach i technikach.

Ważne jest jednak, by kształcenie teoretyczne szło w parze z jednoczesnym nabywaniem doświadczenia praktycznego. Warto podpatrzeć, jak z tą kwestią poradziły sobie inne kraje - przykłady dobrych praktyk możemy znaleźć za naszą zachodnią granicą. Niemcy stosują od lat tak zwany "system dualny", zakładający ścisłą współpracę między szkołą a pracodawcą. Większość nauki ma charakter praktyczny i odbywa się w wybranym zakładzie pracy, w oparciu o aktualne zapotrzebowanie branży, szkoła jedynie uzupełnia nabyte umiejętności o wiedzę teoretyczną. Większość absolwentów po ukończeniu nauki może od razu podjąć pracę u pracodawcy, z którym uprzednio współpracowali. Efekt? Aż 70% niemieckich uczniów wybiera kształcenie właśnie w szkołach zawodowych. Na podobnych zasadach partnerstwa z przedsiębiorcami zbudowany jest system szkolnictwa zawodowego w Danii czy Szwecji.

W Polsce przykład dobrej współpracy na linii "szkoła-pracodawca" stanowi umowa między Volkswagenem Poznań a Zespołem Szkół nr 1 w Swarzędzu. Uczniowie mogą kształcić praktyczne umiejętności w ramach pięciu zawodów, takich jak m.in. monter, mechatronik, elektromechanik czy operator maszyn, a na czas trwania nauki mają podpisane umowy o pracę. Także w stolicy Wielkopolski uruchomiono w 2010 r. Poznański Klaster Edukacyjny, w ramach którego możliwa jest współpraca szkół zawodowych, techników i urzędów pracy z pracodawcami. Uczniowie i bezrobotni mogą szkolić się w specjalistycznych pracowniach mechanicznych, elektrycznych czy spawalniczych, wyposażonych w wysokiej klasy sprzęt. Pracownie objęte są patronatem przedsiębiorstw, które często zatrudniają kształcące się w nich osoby. Takie rozwiązania to jednak wciąż rzadkość w naszym kraju.

Innym pomysłem mogłoby być wdrożenie systemu kompleksowego doradztwa zawodowego jeszcze na poziomie gimnazjalnym. Taki system wprowadziła Francja, gdzie uczniowie college'u (odpowiednik naszego gimnazjum) przez pierwsze dwa lata podlegają obserwacji psychologicznej i pedagogicznej, ze szczególnym uwzględnieniem ich uzdolnień, postępów i wyników w nauce. Daje to możliwość precyzyjnego określenia predyspozycji ucznia w zakresie jego dalszej drogi kształcenia.

Inicjatywy w postaci lokalnej i ogólnopolskiej promocji szkolnictwa zawodowego powoli przynoszą efekty, nie rozwiązują jednak podstawowego problemu, jakim jest obecna kondycja szkół zawodowych i techników. Potrzebna jest przede wszystkim gruntowna zmiana systemu kształcenia, odpowiednie wyposażenie szkół oraz zacieśnienie ich współpracy z przedsiębiorstwami. Programy nauczania powinny być układane w oparciu o rzeczywiste zapotrzebowanie rynku pracy i lokalnych pracodawców, z dużym naciskiem na edukację praktyczną. - Trzeba pamiętać, że nie są to zmiany możliwe do wprowadzenia w ciągu roku. Byłby to proces długofalowy, rozłożony na lata, ale jak pokazują przykłady innych krajów, efekty byłyby opłacalne nie tylko dla samych pracowników i pracodawców, ale też dla całej gospodarki - podsumowuje Katarzyna Rydzewska.


data ostatniej modyfikacji: 2014-09-05 11:13:21
Komentarze
Ostatnie:
6.09.2014 9:52
Dodał(a): ~gosc
śmiech... brakuje spawaczy. Ja 15 lat temu zarabiałem jako spawacz podstawowy 2500 zł. a dziś w tej samej firmie to samo robiąc zarabia się 1800 i jak ktoś ma rodzinę na utrzymaniu to musi wyjechać, nie ma wyjścia. Ja np. wyjeżdżam na 3, 4 miesiące do Niemiec czy Francji przywożę ok. 40 tys i jakoś żyjemy. A w Polsce pracując cały rok zarobię tego połowę, i co chodzić po zasiłki, darmowe obiadki, darmowe książki, jak dziad jakiś, alkoholik, bezdomny. Taka jest ta posrana Polska.
 
Polityka Prywatności